Ostatnich kilkadziesiąt godzin minęło pod znakiem aury na pograniczu jesieni i zimy. Na zachodzie i południu kraju było dość ciepło, ale pochmurno. Na północy i wschodzie było zimniej, nawet mroźno, w dodatku miejscami sypnęło śniegiem.
Od czwartku zaczną do nas docierać cieplejsze masy powietrza polarnomorskiego z zachodu, a to oznacza, że nie tylko będą dominować chmury, lecz spadnie deszcz, a wiatr zacznie się nasilać.
W Łodzi może zacząć padać około południa i opad ten utrzymywał się będzie do wieczora. Mokro będzie także w nocy. Temperatura w najcieplejszym momencie dnia 7 st. C.
W piątek możemy spodziewać się przejaśnień, a deszcz zacznie padać dopiero wieczorem. Temperatura 9 st. C. Na Dolnym Śląsku termometry mogą pokazać blisko 15 stopni C (!), dzięki fenowi wiejącemu znad Sudetów.
W sobotę w Łodzi 9 st. C i bez opadów.
Temperatura dochodząca w cieniu do prawie 15 stopni, bez mrozu nawet nocami, brak śniegu w górach, kwitnące kwiaty i krzewy oraz budzące się ze snu owady, to oblicze grudnia, który ma szansę zapisać się jako najcieplejszy w dziejach pomiarów.
Początki zimy zapiszą się na kartach meteorologii - za nami jedna z najcieplejszych pierwszych połówek grudnia w historii polskiej meteorologii. Na przeważającym obszarze naszego kraju średnia temperatura powietrza była wyższa od normy wieloletniej od 4 do 5 stopni C.
Wyjątkowo wysokie temperatury spowodowały, że zaczęły kwitnąć żywopłoty i forsycje, a także kwiaty, które zwykle zapowiadają nadejście wiosny, a więc krokusy i śnieżyczki przebiśniegi.
Tymczasem prognozy wskazują, że ciepła była nie tylko pierwsza połowa grudnia, ale taka będzie również i druga połowa. Zimy ze śniegiem i mrozem nie widać co najmniej do końca roku. Jeśli przewidywania te potwierdzą się, grudzień może dorównać, a nawet pobić ten z 2006 roku, który zapisał się jako najcieplejszy od końca osiemnastego wieku.
(mr)
Na podst. "Express Ilustrowany" z dnia 16.12.2015 r.